Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 kwietnia 2011

Taka opowieść o tym co się zmienia i jak bardzo. Lecz pytanie pozostaje: "Po co?"

Wszystko się zmienia. Jasna dupa coraz mocniej mnie te zmiany zaskakują. Czasem nawet pozytywnie. W sensie że wychodzi na to że co ma być to będzie i tak, bez względu na to jak mocno się starasz, lub jak mocno udajesz kogoś kim nie jesteś.
Wracamy od czasu do czasu do korzeni życia. I tutaj niespodzianka. W czasie ostatniego Zmartwychwstania ja także odwiedziłem swoje miejsce ukorzenienia. Kilka niespodzianek mnie czekało, a kilka "spodziewajek" miło zaskoczyło nie zaskakując. Wracam tam jak ktoś kto jest obcy a jednak świetnie radzę sobie w tej rzeczywistości. Wchodzę w podwórka gdzie czas się zatrzymał i tam gdzie mknie nadal do przodu jak wszędzie. Jadę ulicami którymi chodziłem dotychczas i wydawały mi się one strasznie długie i obszerne. Teraz ledwo się zaczynają już się kończą. Domy jakby nieco mniejsze, a te nowe dziwnie nie pasujące do pejzażu. Jakby ktoś powklejał obrazki w dobrze przecież, funkcjonujący mechanizm. a Murphy mówi że jak się nie zepsuło nie naprawiaj. Ehhheheheheee spoko gość. To wszystko co miało wartość się zmieniło. Nie żeby na gorsze, ale wystarczy ze na inne. Niby kurwa ładne ale jakby Ducha nie było. No ale miało być o Zmartwychwstaniu. Czy w ogóle coś/ktoś Zmartwychwstaje? Czy tylko się zmienia? Czy jeśli się zmienia to już jest to Zmartwychwstanie? I czy koniecznie musi to kosztować BÓL? No tutaj to chyba muszę powiedzieć tak, bo tylko BÓL jest skubany pewnością, bytem i jakoś tak mocno się kutasa pamięta. Gdzie bym nie poszedł towarzyszy mi jak przyjaciel. A właśnie przyjaciel. Jeden co to wydaje się kompletną cipą, okazuje się wzorem, symbolem zdecydowania, determinacji, stabilizacji, męskości, odpowiedzialności (o kurwa, jednym słowem nuda). Inny co to kreował się na bohatera, herosa, twardziela, opokę, wzór zdecydowania, determinacji, stabilizacji, męskości i odpowiedzialności (o kurwa, jednym słowem nuda), okazuje się być CIOTĄ i HISTERYCZNIE nie zrównoważony. O kurwa, chyba wole już nudę. Jeździec jebanej apokalipsy miał być. Buahahahahahahha żeś się kolego KK popisał za tym oceanem. Żeś "zżywychumarłym" się okazał. A miało być o Zmartwychwstaniu. Prawdziwym. W dupę chyba nie ma takiego. Spotkałem się z dwoma braćmi co to leżą w jednej mogile. A wyglądają jakby nigdy nic. Trudne to spotkanie było, bo do dziś trwa i czas nie liczy się wcale. No chyba ze ilością nowych grobów wśród starych przyjaciół. Jedni odeszli sami otwierając sobie drzwi, innych wezwano brutalnie, bez pytania/ Chyba na wasze Zmartwychwstanie przyjdzie wam/nam poczekać. Długo poczekać. Ale ja będę czekał robiąc to co robię, najlepiej jak potrafię i tym co mam w zasięgu swoim. A - i było coś co nie umarło nigdy, choć i nigdy nie urodziło się naprawdę. Nie żyło więc i nie mogło umrzeć? Ma przesrane bo i nie Zmartwychwstanie biedactwo. Ale we wspomnieniu moim pozostanie na zawsze w dreszczach i spazmach, w pamięci ciała, dłoni w dotyku. Nigdy nie zapomnę Jej. Ale w mordę w kontakcie co to dwa razy w roku się wydarza, głupieję i nie wiem jak się zachować. Jakoś się wysztywniam i to nie w okolicach w których sztywność byłaby wskazaną. Drętwieję. A to w ramach innej chyba opowieści, tej co to ma być o miłości idealnej proszę Pani Basi. idealna jest taka co to nie urodziła się nigdy i nie żyła, a jednak była bo się cudowydarzyła i nie umrze, bo cielesnością jeno, przez Panią wzgardzoną, była, stała się, ziściła. No ale przez to i nie Zmartwychwstanie nigdy. Może to i dobrze. Inne spotkanie? Było i takie. Ale obiekt jeszcze żywota nie dokonał, choć wydaje się być na najlepszej drodze ku temu. Taka przyszłość polskiego Bluesa, nigdy nie spełniona. Se chodzi po Sienkiewce i szuka skąd by tu wyrwać fajkę, bo wczoraj było ostro i wszystko poszło na kwaśniaki i na szlugi nie wydało już. Panie MD żeś się Pan popisał nie za oceanem. Zmartwychwstałem? Pewnie jakoś tak. Jak to mówią "na swój sposób". Buahahahahahhhhahahaaa. Jebać konwenanse. Wszystko się zmienia.
I w tym jest cud i radość, a nie rozpacz. Jeśli myślisz o tym nad czym się tu rozpłakać bo nie jest takie jak było KIEDYŚ, daj sobie spokój i pomyśl że jeśli mogłoby być inaczej na pewno by było. Na dziś to koniec. Aha i jeszcze jedna Pani przed snem:

Chyba dla Niego to wszystko.
Szymborska Wisława

"Nic dwa razy"

Nic dwa razy się nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodziliśmy się bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
Żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś- a więc musisz minąć.
Miniesz- a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, wpółobjęci,
Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy się od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.


DOBRANOC.

wtorek, 25 stycznia 2011

Wtorkowy poranek, jako ciąg dalszy poniedziałkowego wieczoru...

Kawał czasu i milion wydarzeń po drodze. Nie ma co specjalnie tutaj o wszystkim. Czas mija i liczy się kilkoma wypadkami :P, nowymi znajomościami, tymi co to ich pragnę i tymi które mi potrzebne jak wrzód na dupie. Liczy się nowym rokiem. Jakoś tamten się ciężko kończył, a ten nie zaczął się wcale lepiej. Ale nie ma co tutaj narzekać. Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolonym człowiekiem. Odzyskałem swoją własność, mój syn jest często ze mną, moje Dzieciaki to super ludzie. A każdy dzień uczy mnie pokory.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Jednak tutaj.

Kawał czasu minął, a zdecydował o tym ślepy los. Zapomniałem hasło do pierwotnego stopburoka! O zgrozo. Niemniej jakoś tu się urządzę. Jest szansa że kilka postów przekopiuję. No i pewnie sporo nowych popełnię. Sporo się wydarzyło w tym moim życiu. Lecz dziś to raczej pójdę spać.