Zacznę od osobistych refleksji. Rodzi się Jan.
Przyszedł na świat jako dziecko w rodzinie pełnej. Śliczny
chłopiec wyczekiwany przez mamę i tatę. Dziadek oszalał z
radości, babcia będzie miała kogo karmić kluseczkami. Siostra
patrzy podejrzliwie.
Szybko
poszedł do przedszkola. Wszystko jakby przyspieszyło. W drzwiach
przedszkola Jasiu nie mógł się rozstać z mamą, płakał,
krzyczał, rwetes. Pani wychowawczyni się zdenerwowała i mówi:
-bo
dziecko do przedszkola to powinien przyprowadzać ktoś mniej z nim
związany uczuciowo, na przykład ojciec.
Pierwszy
strzał otrzymał tato Jasia jako mający mniej uczuć. A potem kilka
następnych strzałów
z różnych stron: za niedbalstwo, źle
zawiązany szalik Jasia, zbyt niskie zarobki, za zbyt dużo czasu
spędzanego poza domem. Jak ty go niesiesz? Jak ty to trzymasz?
Czym
skorupka za młodu...
W
przedszkolu Jaś uderzył kolegę, który zabrał mu zabawkę.
Otrzymał naganę od Pani wychowawczyni i od swojej mamy, a może i
od mamy uderzonego kolegi: to jest złe – usłyszał. Bez rozmowy,
bez wysłuchania jego wersji. Jaś otrzymał pierwszy cios.
Oczywiście przemoc nie jest dobra. Jednak należy mieć niemal
pewność, że ów chłopiec wykorzystał wszystkie dostępne mu
narzędzia i ostrzeżenia, zanim sięgnął po ostateczność, gdyż
działał instynktownie. A instynkt mężczyzny jest tak samo istotny
jak intuicja kobiety. Ten instynkt jest odpowiedzialny za bardzo
wiele zachowań i postaw, które określają późniejsze role
życiowe, na przykład obronę terytorium, rodziny, własności,
osobistą. W dalszych latach nasz Jaś podlega „korekcji”
zachowań przez wiele różnych Pań. Pani nauczycielka, Pani
pedagog, Pani woźna, Pani w stołówce, Pani w sekretariacie liceum,
bo przecież do zawodówki to dla Pani Mamy wstyd. Pani katechetka,
Pani egzaminator, Pani doktor na uczelni. A w późniejszych latach.
Ślub. Ksiądz? Mężczyzna. Tyle że w sukience...dalej może Pani
psycholog, Pani kurator, czy w końcu Pani Sędzia, która będzie
orzekała w sprawie rozwodu, a może przestępstwa. Wiele strzałów
może dosięgnąć Jana.
W
małżeństwie żona pragnie mieć Bohuna, orła-sokoła z iskrą w
oku, na koniu białym jak śnieg, siłacza i opiekuna z szeroką
piersią, w którą się wtuli, gdy jej źle. Ale i żeby czuły był,
i wrażliwy,
i domyślał się czego Ona chce, o czym marzy. Żeby
potrafił zrozumieć co to okres i zespół napięcia przed nim. Żeby
pracował, ale żeby był w domu, żeby rozróżniał kolory
łososiowy i wrzosowy, karmazyn i turkus. Jednak on poddany korekcjom
zachowań w przeszłości wróblem się stał zamiast orłem-sokołem. I wtedy Ona ze zdumieniem stwierdza, że taki jakiś wróbel
to do niczego jest. Po co taki wróbel? Przecież to kolejne jej
dziecko i taka pierdoła i że w łóżku już słabo. Te strzały
już w plecy Jana, bo ze strachu ucieka już do mamy. Na
tyle go było stać. Tyle dowiedział się od swojego ojca. Jeśli
w tym szalonym świecie jest pełna rodzina, która się oparła
zarazie rozwodów (sam jestem dwukrotnie rozwiedziony), to co robi
ojciec? Pracuje. Dużo pracuje. Oczywiście należy pracować i
zarabiać pieniądze, by utrzymać rodzinę. Jednak coraz częściej
pojawia się kompletny brak komunikacji między członkami systemów
rodzinnych. Zmęczenie i brak czasu. To są zdaje się nowoczesne
choroby społeczne. Ojciec pracujący, ojciec pijący, ojciec w
więzieniu, ojciec za granicą, ojciec bijący. Rozwiedzeni rodzice.
Oczywiście są także inni ojcowie, jednak w cichości własnego
sumienia określmy swojego tatę, siebie jako tatę. A mama? Jaką
jest osobą? Ochrania, łagodzi, pilnuje, głaszcze, przytula, tłumi,
tłamsi, wyręcza, ogranicza, uniemożliwia, załatwia. Jasne, że
nie wszystkie i nie wszędzie. Ja staram się nie uogólniać. Dobrze
zdaję sobie sprawę, że wszelkie uogólnienia są wielkim kłamstwem
i niesprawiedliwością. Ja tylko
staram się zwrócić uwagę.
Środowisko.
Środowisko sprzyja obrazowi kobiety bohaterskiej i mężczyzny o
miękkim kręgosłupie. Jednak zwracanie na to uwagi także może być
niebezpieczne. Zwłaszcza że zachwycamy się adopcjami dzieci przez
dwóch panów, czy dwie panie. Łatwo można otrzymać etykietę
homofoba, szowinisty, rasisty, zwolennika stosowania przemocy albo
jeszcze kogoś innego, co skutecznie pogrąży i przekreśli
przyszłość zwracającego ową uwagę. Ja jednak ryzykuję. Stać
mnie na to już.
Media
tworzą.
Lansowany obraz mężczyzny:
Pierdołowaty poszukiwacz keczupu w szafce kuchennej. Ofiara z
gorączką niemogąca znaleźć pilota od telewizora. Albo taki
obraz: w lustrze pojawia się gładko wydepilowana klata „mężczyzny”,
który odkrywa, że przyczyną wypadania jego bujnej czupryny jest
testosteron. Może należy go zatem definitywnie wyeliminować? Może
z pomocą chirurga?
Inny obraz. Pięcioostrzowa maszynka do golenia, by być jeszcze
gładszym? Po co? Tabletki
na męskość bez udziału mężczyzny a
jedynie pompowany symbol fallusa, kobieta co się rozbiera i oczekuje, że tabletka zrobi swoje? Czym/ kim jesteśmy? Homogenitalus?
Dodatkowo po przeciwnej stronie sceny latające podpaski, kobiety z
łatwością wypróżniające się po czterdziestce, tampony, żylaki
odbytu, bakteryjne zakażenie pochwy! Jest jeszcze jakieś tabu?
Produkt
finalny.
W ten sposób powstaje mężczyzna naszych czasów. Mama
uniemożliwiała podjęcie samodzielnej, odpowiedzialnej decyzji
wymagającej, być może, odniesienia ran. Usuwała z drogi
najmniejsze nawet przeszkody, czy choćby cień cierpienia, mówiła:
„On nie da rady”. Mama chroniła synka przed światem i jego
doświadczeniami pod własną spódnicą. Pasuje mu to. Przyzwyczaja
się.
W przedszkolu wiele różnych sytuacji powiedziało mu, że zachowania męskie są złe. Sikanie w krzakach nazywanie penisa
siusiakiem do 6 roku życia, a potem już przemilczanie jego istnienia
jakby zniknął. Zresztą do pewnego momentu w swoim życiu, dziecko
w ogóle nie posiada płci. Czasem przy stole w czasie uroczystości
rodzinnej mama zwróci uwagę „ubierz się, bo ktoś cię zobaczy i
będzie wstyd”. Staje się produktem. A gdy sam staje się
rodzicem? Jest nim drugiej kategorii, skorygowany wróbel. Czasem
wyfruwa lotem orła – sokoła, tyle że okazuje się chamem i
bydlakiem, zdrajcą i marną personą. A pozostawiona przez niego
małżonka w akcie świętej złości opowiada o nim źle lub co
jest jeszcze gorsze...milczy. Jakby umarł. Jakby go nigdy nie było.
Taki też był jego ojciec.
Ten nieobecny obraz swojego ojca buduje się w chłopcu i utrwala.
Skoro nie ma niczego, to zaczyna szukać. Szuka wzoru. I znajduje.
Tyle że zły. A w dodatku świat każe brać odpowiedzialność za
swoje czyny, a spódnicy mamusi nie ma już. Ale doskonałe
schronienie przed kłopotami, przykrymi uczuciami, daje choćby
alkohol, kumple pod sklepem, grupa przestępcza, grupa narkomańska.
I ten strach. Większość mężczyzn boi się kobiet. Ich oceny.
Mało który się przyzna do tego, jednak z mojej analizy wielu
historii chorób mężczyzn uzależnionych wyłania się obraz
pierdoły, który kreuje się na macho, pijąc, bijąc, kradnąc,
klnąc. Obraz mężczyzny, który nie potrafi przyswoić sobie zasad
i norm społecznych. Któremu obce są honor, szacunek, kodeks
etyczny, godność.
Trochę
smutku i nadziei ciut.
Robert
Bly podaje, że wystarczy pięć złych minut w życiu, by potem nie
poradzić sobie z nimi przez następne 40 lat. W książce „Żelazny
Jan” mówi On także o tym, że należy uwolnić swojego „Dzikusa”, tego, który jest w każdym z nas, w odpowiednim czasie, kradnąc
klucz od klatki, w której jest On uwięziony, spod poduszki własnej
matki, raniąc się przy tym. By przejść ze świata matki do świata
ojca. W wieku 8 -12 lat chłopiec zaczyna poszukiwać swojego
„Dzikusa”, w usamodzielnianiu się, w odnoszeniu ran i skaleczeń,
w doświadczeniu bólu i cierpienia. Ale także odnosić powinien
sukcesy, czuć się dumny, czuć dumę swojego ojca.
By
potem, gdy przyjdzie na to czas przekazać dalej swojemu synowi wzór.
By ten nie musiał się chować już pod „spódnicę mamy” w
uzależnienie, czy inną katastrofę, gdy życie mu dokuczy.
Tymczasem
coraz młodsi ludzie sięgają po alkohol i przyznają się, że piją
go systematycznie (2-3 piwa dziennie). Coraz wcześniejsza inicjacja
seksualna nie sprzyja rozwijaniu odpowiedzialności. Drugie życie w
świecie internetu powoduje zaburzenia w sferze tożsamości, w tym
tożsamości seksualnej, orientacyjnej. Obserwuję to wszystko w
swojej pracy w domu-REHAB, który jest Prywatnym Domem Terapeutycznym. Brak autorytetów,
przewodników, mentorów... Sporo jest do zrobienia Panowie. Musimy
pomóc naszym synom, podopiecznym i wychowankom wydobyć klucz od
klatki z ich dzikusem i zabrać na łowy, na ryby, dać scyzoryk i
świętować rytuał przejścia do świata mężczyzn. Zawołajcie tych, których chcecie i zacznijmy wybierać wiadrami wodę ze stawów
naszych Dusz, by dotknąć tej pierwotnej, włochatej istoty (Bly,
1993). By narodził się ponownie. Z mężczyzny, mężczyzna.
Przekazujmy tajemnicę kodeksu postępowania, honoru, szacunku,
któremu jesteśmy wierni i którego sami przestrzegamy w swoim
życiu. By oni nareszcie odrzucili obraz zniewieściałego,
metroseksualnego „mężczyzny” smarującego sobie błyszczykiem
usta w lusterku samochodu, kupującego coraz to inne balsamy do ciała
i rąk, z gładziutką buzią, który się skarży na to, że ma
testosteron.
Jak
zatem żyć?
Początek
XXI wieku to czas, w którym dochodzi do rozmywania wielu rzeczy, ról
i postaw. Niestety ta „moda” wydaje się wymykać spod kontroli.
Zastanawiając się nad etiologią uzależnień wśród mężczyzn,
skłonnością do zachowań przemocowych, nadużyć seksualnych, w
tym związanych
z wykorzystywaniem dzieci, a także innych postaw
niebezpiecznych łamiących prawo i zagrożonych karą wiezienia,
obserwuję ogromny kryzys prawidłowych wzorców ról pełnionych
przez mężczyzn. Jest to bez wątpienia uwarunkowanie bardzo
sprzyjające powstawaniu i rozwojowi uzależnień. Jednak o wiele
bardziej niepojący jest fakt przekazywania tego uwarunkowania w
łańcuchu zachowań destrukcyjnych. Niepokojący i niestety
rozwojowy. Chłopcy, młodzi mężczyźni i dorośli mężczyźni.
Wszyscy mamy tak wiele nielubianych czy wprost znienawidzonych
zachowań swoich ojców, których postanawiamy nigdy nie robić, że...robimy je dokładnie tak samo, lub jeszcze bardziej. Nienawiść
wiąże nas nierozerwalnie z obiektem naszej nienawiści. Bo cóż
innego możemy robić? Uczymy się przez naśladownictwo. Nie możemy
naśladować tego, czego nie znamy, nie widzimy.
Bazuję
na doświadczeniach zawodowych, a także tych z własnego życia.
Pracowałem z uzależnionymi więźniami w Zakładzie Karnym.
Pracowałem i znów pracuję z narkomanami i alkoholikami na wolności
w Prywatnym Domu Terapeutycznym. Także jako pedagog
spotykam się z rodzicami i nauczycielami. Moi uzależnieni pacjenci
to w zdecydowanej większości mężczyźni. Moi współpracownicy w
terapii uzależnień to w większości kobiety. Czy to ma znaczenie?
Oczywiście i to ogromne. Modelowanie zachowań pożądanych,
korygowanie nie pożądanych, postrzeganie świata i rzeczy,
rozumienie, przeniesienia. Mężczyzna jest istotą uczuciową,
jednak zanim poczuje najpierw musi zrozumieć. A rozumie, że męskość
jest zła. Moja kilkuletnia praca z młodzieżą, dość wyraźnie
określa pewną prawidłowość. Ojcowie, mężowie, dziadkowie,
partnerzy, bracia, nawet jeśli fizycznie występują w systemie
rodzinnym, to ich rola jest cokolwiek niejasna. Niewielu z nich staje
się przewodnikami dla swoich dzieci, czy podopiecznych. Wycofują
się ze swoich ról czasem z wygodnictwa, a czasem, by mieć święty
spokój. Wycofują się, gdyż sami mieli taki właśnie wzór w
rodzinie pochodzenia, lub nie mieli go w ogóle i teraz starają się
go wymyślić, ale z pustego i Salomon nie naleje. Młodzi natomiast,
jako osobę dla nich ważną z racji ról męskich, wskazują dość
często, np.: Pana od wf-u. Większość moich pacjentów relacje ze
swoimi ojcami ma oparte na poczuciu krzywdy, odrzucenia, złości
czasem nienawiści. Poruszając się niezmiennie w tych obszarach
odczuwania coraz bardziej wikłają się w patologiczne poszukiwania
wzorca. Właściwie płeć nie ma tu znaczenia. Synowie i córki
szukają ojca w alkoholu, narkotykach, przestępstwach czy innych
zachowaniach szkodliwych. Potrzebują wprowadzenia w świat
odpowiedzialności. W świat dość prostych zasad. W świat
równoważący ten sfeminizowany, pełen pań i nieoczywistych panów.
Uważam
także że model koedukacji i rówieśnictwa w grupach, w procesach
terapii nie sprzyja prawidłowemu modelowaniu postaw. Trudno przy
kobietach mówić o męskich sprawach. Trudno przy mężczyznach
opowiadać o sprawach kobiecych. Tyle że zawód terapeuty uzależnień
jest mocno sfeminizowany.
Czego
można się nauczyć w grupie rówieśniczej? Potrzebny do nauki jest
przekaz między pokoleniami. To w nim rodzą się prawdziwe role
grupowe: przywódca, zbieracz, wojownik, taki którego ciągle trzeba
bronić. Jestem zdania, że aby skutecznie poprowadzić proces terapii
uzależnień, należy najpierw uwolnić uczestników terapii
uzależnień od destrukcyjnego uwikłania w nienawiść wobec swoich
ojców. W mojej pracy dostarczam im okazji pozwalających zrozumieć, że to, co mają od swoich ojców najlepszego, to oni sami. Że ich
ojcowie zostali wybrani przez ich matki jako odpowiedni dla nich. Że
szanując ten wybór, rozumiejąc, że właśnie taki ojciec jest
właściwy, że gdyby mógł być inny to na pewno by był, a skoro
nie jest to znaczy, że nie może, mogą się uwolnić do swojego
życia. Pełniejszego życia, bo już bez kul u nóg. Mogą zrozumieć
ze sami także są właściwi i pełni. Często piszą oni listy do
swoich ojców i czytają te listy w czasie trwania zajęć grupowych.
Kilku wysłało owe listy. Piszą do ojców bez względu na to, czy ci
ojcowie żyją, czy nie. Zdejmują ciężar nienawiści, złości,
bólu. Kiedy ten ciężar spada stają się gotowi na pracę nad zmianą życia. Własnego życia.
I jeszcze taki manifest Panowie: „Nie dajmy sobie wmówić,
Kopernik nie był kobietą”.
www.rehab-terapia.pl
www.rehab-terapia.pl